Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

107 kilometrów i mniej lub bardziej brudna woda. Ner dla kajakarzy

(g)
.
. Rafał Tomczyk, Michał Królicki, Tomasz Zając
Rafał Tomczyk, Michał Królicki i Tomasz Zając z Łodzi wrócili pod koniec ubiegłego tygodnia ze spływu kajakowego po Nerze. W ciągu czterech dni podróży pokonali dystans 107 km i 400 m.

Podróż rozpoczęli spod Grupowej Oczyszczalni Ścieków w Łodzi, a zakończyli w Kole, tuż za miejscem, w którym Ner wpada do Warty.

Góóóry śmieci

Podróż nie obyła się bez problemów i zaskakujących sytuacji. Na pierwsze kajakarze napotkali już pierwszego dnia.
- Mieliśmy w planach sprzątanie śmieci, napotkanych po drodze -- mówi Michał Królicki. - Okazało się to jednak niemożliwe, bo już na odcinku do Lutomierska napotkaliśmy ich tyle, że zapełnilibyśmy nimi kilka ciężarówek. Między śmieciami, odpadami i starymi meblami były też szkielety martwych zwierząt. Widok był wstrząsający.
Kilka kilometrów przed Lutomierskiem prąd rzeki zrobił się silniejszy, a koryto pełne ostrych zakrętów.
- Czuliśmy się jak podczas spływu górskiego - wspomina kajakarz. - Trzeba było wykazać się krzepą i dobrą koordynacją. Ostatecznie do Lutomierska przypłynęliśmy cali i zdrowi.
Tuż za miastem na łódzkich podróżników czekała kolejna pułapka.
- Rzeka była już tam uregulowana, ale na drodze natknęliśmy się na kilka lokalnych elektrowni i jazów - opowiada Michał. - Przy każdym z nich trzeba było wyciągnąć kajak na brzeg i zwodować w miejscu, w którym było to możliwe. W sumie na odcinku kilku kilometrów musieliśmy zrobić to aż... 17 razy.
Pierwszy dzień podróży zakończył się po pokonaniu około 30 km, w okolicach Małynia.

Raki w rzece?

Drugiego dnia podróży kajakarze dopłynęli do Poddębic. Za miastem okazało się, że rzeka w tym miejscu jest wyjątkowo czysta, a malownicze zakątki sprawiają, że jest wymarzona do kajakowych spływów. Niestety, po południu łodzian zaskoczyła burza. Z pomocą przyszedł emeryt, który odpoczywał na działce niedaleko rzeki w miejscowości Borki.
- Zaprosił nas do siebie i pozwolił spędzić u siebie noc - opowiada Królicki. - Rano ruszyliśmy w dalszą podróż. Zanim wsiedliśmy do kajaków, znalazłem dwa raki. A to dowód, że rzeka jest naprawdę czysta.
Trzeciego dnia wieczorem, już bez większych przeszkód, łodzianie dotarli do Majdanów. Tam Ner wpada do Warty. Dzień później byli już w Kole, które było celem ich spływu.
- Podróż została dokładnie udokumentowana i opisana - mówi kajakarz. - Opracowujemy teraz wszystkie dane. W niedługim czasie na ich podstawie chcemy stworzyć przewodnik po Nerze, który przyda się innym miłośnikom kajakarstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany