10 lat prezydent Hanny Zdanowskiej szczęśliwe dla niej. Czy szczęśliwe także dla Łodzi?
Najważniejszy kontekst tego wyniku był jednak taki, iż uznała, że w istocie poparto jej politykę inwestycyjną, choć zapewne nie w szczegółach organizacyjnych. W 2010 r. szła do wyborów z hasłem „Walczę o Łódź”, a jej prezydentura miała zasypywać cywilizacyjne zaszłości czasów PRL i bolesnej dla miasta transformacji. Z czasem to hasło zostało zastąpione przez „Kocham Łódź”, co dla jej oponentów i kogokolwiek, kto tylko odważył się jej poczynania krytykować, prowadziło do napiętnowania ich mianem „niekochających Łodzi”, nawet jeśli krytyka miała sens.
Inwestycje to ten aspekt zarządzania Łodzią, który – jak przynajmniej mówi sama Zdanowska – jest dla niej kluczowy, bo ma zmieniać Łódź. Z drugiej strony ten efekt często niweczy zbyt rozbuchana machina propagandy, którą zbudowała w magistracie. Tej machiny, która też tania nie jest i promuje ją do granic obłędu, prezydent potrzebuje także do tego, by wygładzać błędy, albowiem z inwestycjami – a na pewno tymi dużymi i strategicznymi – jest akurat tak, że niemal każda z nich ma swoje blaski, ale też cienie.
b]Czytaj dalej na kolejnym slajdzie: kliknij strzałkę w prawo.[/b]