Nie ma chętnych na jej finansowanie, brakuje pieniędzy na remonty torów, a MPK ma dość starych wagonów z demobilu, które blokują łódzkie torowiska. Trwające od kilku miesięcy rozmowy władz Łodzi, Zgierza i Ozorkowa tylko to potwierdzają. Porozumienia nie udało się osiągnąć.
W ten sposób 7,5 tysiąca pasażerów z Ozorkowa, Emilii, Lućmierza, jeżdżących codziennie w tę i z powrotem do szkoły i pracy w Łodzi i Zgierzu, zostanie bezlitośnie odciętych od "miasta".
6 listopada 1899 roku car Rosji Mikołaj II w swej łaskawości wydał zgodę na budowę i eksploatację łódzko-zgierskich i łódzko-pabianickich kolei podjazdowych - tak zaczyna się ponadstuletnia historia tramwajów podmiejskich. O budowę linii do ościennych miast zabiegali łódzcy fabrykanci - Scheibler, Heinzl, Grohman, Geyer i Anstadt. Chcieli, by robotnicy mogli sprawnie docierać do ich przędzalni i tkalni.
W 1901 roku ruszyły tramwaje do Zgierza i do Pabianic, w 1922 uruchomiono linię do Ozorkowa. Rzecz niezwykła: przez pierwsze cztery lata był to tramwaj... parowy, linię zelektryfikowano dopiero w 1926 roku.
Linia 46 do Ozorkowa jest najdłuższą trasą tramwajową w Europie i zamiast ją likwidować, władze powinny zastanowić się, jak ratować coś, co mogłoby być atrakcją turystyczną. Dzisiejsza trasa z Chocianowic liczy sobie 35 kilometrów, tramwaj zatrzymuje się na 59 przystankach i jedzie 116 minut. Codziennie przewozi 7,5 tysiąca pasażerów.
Władze Łodzi chcą "46" skasować, przynajmniej na odcinku od Chocianowic do Helenówka. Pozostałą część trasy miałyby przejąć gminy Zgierz i Ozorków, które otwarcie mówią, że nie stać ich na utrzymanie tramwaju i remonty torowiska.
Więcej w dzisiejszym wydaniu Expressu Ilustrowanego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?