Spadochronowe rarytasy w łódzkim klubie byłych komandosów

- Szczególnie polecam wystawę polskiego spadochroniarstwa wojskowego i sportowego od roku 1935 do dnia dzisiejszego. Jej otwarcie szykujemy na wiosnę - mówi Jacek Dziedziela, szef klubu. - Można będzie dotknąć i dokładnie poznać spadochrony, używane na przestrzeni dekad przez naszych żołnierzy.

Spadochron Irvin służył do nauki zakładania plątaniny taśm uprzęży, co nie było łatwe.
- A po wylądowaniu spadochroniarz, dzięki specjalnemu urządzeniu, jednym naciśnięciem palca uwalniał się z uprzęży i od razu był gotowy do walki. Podobny sprzęt był stosowany za moich czasów w Polsce - mówi Jerzy Suski, który w latach 1966 - 1968 służył w I Batalionie Szturmowym w Dziwnowie.

Wśród eksponatów jest też radiostacja R 105, która była na wyposażeniu naszego wojska w latach 60., 70. i 80.
- Miała zasięg 20 - 30 km, ale jeden z moich dowódców przy sprzyjającej pogodzie z Zakopanego nawiązał za jej pomocą łączność z Dziwnowem - wspomina Jacek Dziedziela.

Wrażenie robi LKM Bren z lat 40. ubiegłego wieku.
- Można też obejrzeć skrzynkę amunicyjną, w której mieściło się 12 magazynków. Ten karabin obsługiwało dwóch żołnierzy: celowniczy i amunicyjny - mówi Leszek Mazurkiewicz, który służył w latach 1964 - 1966 w 10. Batalionie Powietrzno-Desantowym w Oświęcimiu.