Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyjechała do Łodzi po śmierć (reportaż)

ei24
Przyjechała do Łodzi po śmierć  (reportaż)
Przyjechała do Łodzi po śmierć (reportaż) ei24
Mówią, że to była sympatyczna i piękna dziewczyna. Nikt nie rozumie dlaczego zginęła.

Mówią, że to była sympatyczna i piękna dziewczyna. Nikt nie rozumie dlaczego zginęła. Rodzina Medyckich pała żądzą zemsty. Rodzice i siostra z wielkim bólem** opowiedzieli o zmarłej. Wierzą, że dzięki temu mordercę spotka zasłużona kara, a mieszkańcy Łodzi dowiedzą się, jak wyjątkową osobą była Ala i jak bezsensowna była jej śmierć. **

Przyjechała do Łodzi po śmierć  (reportaż)

Teresa Medycka, mama Alicji, nie potrafi zapanować na drżącym od emocji głosem.
- Trzy tygodnie temu śniło mi się, że Alusia umarła - łka. - Nie sądziłam, że dożyję momentu, gdy będę musiała pochować własne dziecko. To przecież ona powinna wyprawić mi pogrzeb! Zapłakana matka pokazuje zdjęcia córki. - Taka śliczna była - wzdycha. - Ubierała się tak ładnie. O, tu ma na sobie ulubioną białą sukienkę. Ubierzemy ją tak do trumny.
- Gdybym ja dorwał tego bydlaka! - krzyczy Jerzy Medycki, ojciec Ali. - Ciąłbym go na pasy i polewał kwasem solnym! Za co ją zabił? Nie spocznę, póki go nie dopadnę...
Państwo Medyccy wychowali, oprócz najmłodszej Alicji,
jeszcze trzy córki: 25-letnią Dorotę, 26-letnią Mariolę i 35-letnią Violettę. Pan Jerzy jest hydraulikiem, pani Teresa zajmuje się domem. Mieszkają w starym, drewnianym domku po babci, który stoi we wsi Międzylesie koło Turku (woj. **wielkopolskie).


Przyjechała do Łodzi po śmierć  (reportaż)

- Ala już od pięciu lat spotykała się z Dawidem, kupili pierścionek zaręczynowy, bo w przyszłym roku mieli się pobrać - mówi pani Teresa. - To był jej pierwszy chłopak. Od dwóch lat mieszkali razem u przyszłych teściów w pobliskiej wiosce - Kiszewy.
- Ala zawsze była bystra i pracowita. Gdy skończyła technikum handlowe, razem z Dawidem poprowadziła agencję ubezpieczeniową, ona w Turku, a on w Tuli
szkowie - mówi Dorota, siostra zmarłej. - Skończyła w Łodzi kurs kosmetyczny, miałyśmy razem otworzyć zakład.
- To była wesoła i atrakcyjna dziewczyna - mówi Piotr Jeżyk, spr**zedawca ze sklepu, który sąsiaduje z biurem Alicji. - Chłopak często ją tu odwiedzał, rodzina też. Widać było, że łączą ich silne więzi. W poniedziałek 23 sierpnia Dawid wyglądał jak cień. Zasłonił tylko żaluzje w biurze i nakleił kartę z żałobną wstążką. Nie rozumiem, jak ten bandyta mógł zrobić coś takiego niewinnej dziewczynie?!

To było przeznaczenie?
Dorota Medycka do końca życie nie zapomni koszmarnej nocy, podczas której widziała jak Marcin R. zabija jej ukochaną siostrę.
- Alusia często jeździła do Łodzi, mamy tu rodzinę i znajomych - tłumaczy. - Z dwiema koleżankami zaplanowałyśmy babski weekend, żeby uczcić moje urodziny. Poszłyśmy na zakupy do Manufaktury, a wieczorem do dyskoteki. Dziewczyny twierdziły, że to taki fajny, duży klub w centrum miasta. W niedzielę miałyśmy wrócić do domu.
- Alicja jak nigdy namawiała wszystkich na ten wyjazd. Coś ciągnęło ją do Łodzi. Tak jakby miała tam znaleźć swoje przeznaczenie - zamyśla się Waldek, chłopak Doroty. - Dawid miał mieszane uczucia. Ala obiecywała mu, że to ostatni raz, tak na koniec wakacji. Ja też nie byłem zachwycony, że dziewczyny jadą do miasta same.
- Przyjechała po mnie do domu rodziców i tak jej się śpieszyło,
że nawet nie chciała wejść, żeby się z nimi przywitać - wspomina Dorota. - Wreszcie weszła na moment, dała buzi mamie i tacie i już siedziała w aucie.

Nikt nie przyszedł nam z pomocą!**
Dorota miała złe przeczucia, kiedy zobaczyła zaniedbane schody prowadzące do drzwi łódzkiego klubu Heaven (nomen omen... Niebo). **
- To jest Niebo? - dziwiła się. - Ta rudera?!
Alicja szła pierwsza, za nią Dorota. Wszystkie ubrały się w seksowne sukienki i buty na obcasach. Alicja miała na sobie piękną czarną, koronkową kreację.

Przyjechała do Łodzi po śmierć  (reportaż)

- Widziałam, że na górze stoi wielki, łysy facet. Patrzył na Alę - mówi Dorota.

- Widziałam, że na górze stoi wielki, łysy facet w dżinsach i białej bluzie. Patrzył na Alę - Dorota przełyka łzy. - Kiedy wchodziłyśmy po schodach, krzyknął ni stąd ni zowąd "Ty szmato! Ruch... się kur... o?!" Alicja odpowiedziała "spadaj". - Alaaa! Zawołałam - kontynuuje roztrzęsiona Dorota. - I wtedy on uderzył Alę poniżej szyi. Zachwiała się i upadła. Bardzo krwawiła. Krzyczała, ale on złapał ją za włosy, uderzył o kolano, a kiedy spadła na dół, zszedł i kopnął kilka razy w twarz! Nikt się nie ruszył. Koleżanki stały jak zahipnotyzowane. Wokół byli przecież ludzie: kilka dziewczyn, trzech chłopaków, ale nikt nie reagował! Dopiero jak wydarłam się do jakiejś dziewczyny - Dzwoń po pogotowie! ta wyciągnęła komórkę. Tymczasem morderca odszedł powolnym krokiem. - Kiedy przyjechała karetka, Ala wyszeptała słabym głosem: Nie mogę oddychać - dodaje siostra. - Trzymałam na jej piersiach ręce i chusteczki, żeby tak strasznie nie krwawiła. Nie pomagało...
- Dziewczyny zadzwoniły do mnie kilka minut po północy, tłumacząc, że Ala jest w szpitalu - mówi Waldek. - Zadzwoniłem do Dawida i pognaliśmy do Łodzi. Po godz. 2 lekarz powiedział nam, że nie przeżyła.

Potwór miał... "misję"
Dorota kryje twarz w dłoniach. - Żadnej z nas nie przeszło przez myśl, że Ala tej nocy umrze - mówi. - Nie wierzę, że nie żyje. Weszłam do kostnicy, żeby zobaczyć jej ciało. Miała otwarte oczy i usta, była cała we krwi...
Jerzy Medycki codziennie przyjeżdża do Łodzi. - Rozmawiam z prokuratorem i policjantami - mówi. - Powiedzieli mi, że ten bydlak podczas przesłuchania śmiał się i tłum
aczył, że on tylko... spełnił swoją misję! Wyszedł z domu, żeby kogoś zabić!
- Nie wiedziałam, jak powiedzieć rodzicom, że Alusia umarła - wzdycha Dorota. - Pojechałam do starszej siostry, potem do cioci. Gdy powiedziałyśmy mamie, zasłabła, a tata zemdlał. Wzywaliśmy pogotowie.
Zrozpaczony ojciec codziennie prosi policjantów, żeby choć na chwilę pozwolili zobaczyć mu mordercę jego dziecka. Chce sam wymierzyć sprawiedliwość... W czwartek Jerzy Medycki zabrał zwłoki córki do domu. Pogrzeb wyprawi jej w piątek. Ciało Alicji spocznie na miejscowym** cmentarzu. W ulubionej, białej sukience.
Agnieszka Gospodarczyk

Przyjechała do Łodzi po śmierć  (reportaż)

- Gdybym ja dorwał tego bydlaka! - krzyczy Jerzy Medycki, ojciec Ali. - Ciąłbym go na pasy i polewał kwasem solnym!

Przyjechała do Łodzi po śmierć  (reportaż)
Przyjechała do Łodzi po śmierć  (reportaż)


Alicja lubiła pozować do zdjęć.
Przyjechała do Łodzi po śmierć  (reportaż)

- Nie
sądziłam, że dożyję momentu, gdy będę musiała pochować własne dziecko

- mówi Teresa Medycka, mama Alicji.

fot. Maciej Stanik i facebook

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany