Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Maćkowiak wprost ze sceny trafił do szpitala!

Bohdan Gadomski
Kamil Maćkowiak w monodramie "Niżyński"
Kamil Maćkowiak w monodramie "Niżyński" archiwum teatru Jaracza
W pewnym momencie dwugodzinnego monodramu w Teatrze im. Jaracza w Łodzi aktor Kamil Maćkowiak nieoczekiwanie zszedł ze sceny, zatrzaskując za sobą drzwi na zaplecze.

Zaskoczona publiczność początkowo nie wiedziała, jak się zachować i wbita w fotele siedziała na swoich miejscach. Dopiero po pewnym czasie zorientowała się, że aktor nie wróci na scenę.

Monodram pt. "Niżyński" grany jest od sześciu lat i został przerwany po raz drugi. Spektakl w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego przyniósł Kamilowi Maćkowiakowi sporo nagród w kraju i za granicą. Jest przedstawieniem bardzo trudnym dla wykonawcy i widzów (akcja toczy się w pokoju szpitala psychiatrycznego, w którym jest zamknięty znakomity tancerz Wacław Niżyński cierpiący na pogłębiającą się schizofrenię). Ile kosztuje wykonawcę jego każdorazowe zagranie, wie tylko on sam i reżyser.

4 kwietnia br. postanowiłem obejrzeć przedstawienie jeszcze raz i sprawdzić, w jakim stopniu się zmieniło.
Na "Niżyńskiego" wybrałem się w towarzystwie Dominiki Gawędy, wokalistki Blue Cafe. Niestety, zobaczyliśmy tylko połowę przedstawienia (tę lżejszą, łagodniejszą i prostszą do zagrania dla aktora).

Pracownica teatru poinformowała publiczność, że spektakl nie będzie kontynuowany z przyczyn technicznych. Widzowie różnie to komentowali. Do teatru przyjechało pogotowie i Maćkowiaka-Niżyńskiego zabrano do szpitala.

Powstaje pytanie, jaką cenę płaci aktor za długoletnie granie tak wyczerpującego monodramu. Czy sam na scenie przez dwie godziny za pomocą środków aktorskich zmierza do unicestwienia?
Dochodzi choroba genetyczna polegająca na niespodziewanej utracie sił, braku oddechu wynikającego z niedotlenienia. Badania specjalistów ustalą bardziej szczegółową diagnozę. Maćkowiak poczuł, że nie jest w stanie dokończyć spektaklu, tym bardziej że najtrudniejsza część była jeszcze przed nim.

Nie była to fanaberia gwiazdy, ale poważne schorzenie, które ujawniło się całkiem niedawno i atakuje coraz częściej. Czy Maćkowiak zagra jeszcze kiedyś rolę swojego życia? Czy z uwagi na stan zdrowia będzie się musiał z nią pożegnać, aby wykonywać mniej wyczerpujące i mniej ryzykowne zadania, z których słynął do tej pory?

"Nie żyję po to, żeby grać, lecz gram po to, żeby żyć" -powiedział mi w niedawno opublikowanym wywiadzie.
Nie powiedział w aktorstwie ostatniego słowa, teraz przygotowuje inny monodram "Diva", w którym wcieli się w postać kobiety. Jest typem sportowca i dla niego liczy się tylko najlepszy wynik. Otarł się w swoich rolach o tak niebezpieczne sytuacje, iż cieszy się dzisiaj, że wygrał jego instynkt samozachowawczy. Mało tego, był bliski autodestrukcji i dopiero wieloletnia terapia wyciągnęła go z tego stanu. Pracował nad własną osobowością, nad charakterem i systematycznie poddawał się terapii, przez cały czas, do dzisiaj. W swoich rolach popadał w najbardziej ekstremalne stany i sytuacje.

Teraz płaci za to zdrowiem, bo prawdopodobnie wszedł w nie za głęboko. Nie odnotowano podobnego przypadku w polskim teatrze. Zasugerowałem dyrektorowi Waldemarowi Zawodzińskiemu, żeby zdjął "Niżyńskiego" z repertuaru teatru. Nie uzyskałem jednoznacznej odpowiedzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany