Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Handel dopalaczami przeniósł się do internetu

(g)
Zamówienie dopalaczy przez internet zajmuje zaledwie kilka minut.
Zamówienie dopalaczy przez internet zajmuje zaledwie kilka minut. Jarosław Ziarek
Minął ponad rok od zamknięcia łódzkich sklepów sprzedających dopalacze. Choć smartszopy zniknęły, nie zniknął sam problem. Tysiące młodych łodzian nadal bez większego problemu kupuje specyfiki w internetowych sklepach, oferujących "najlepszy towar w najniższej cenie". Każdego miesiąca przynajmniej kilku z nich trafia na oddział toksykologii Instytutu Medycyny Pracy z objawami silnego zatrucia.

Kilka dni temu na oddział toksykologii szpitala przy ul. św. Teresy trafił 19-letni łodzianin. Mężczyzna był silnie pobudzony, zachowywał się bardzo agresywnie. Próbował pobić lekarzy, rzucił się na jednego z nich. Ostatecznie został skrępowany i siłą przykuty do łóżka.

- W ciągu każdego miesiąca na oddział toksykologii trafia przynajmniej kilku pacjentów, którzy zatruli się dopalaczami - mówi dr Jacek Rzepecki.

- Był pod wpływem alkoholu i środków odurzających, podejrzewamy, że mogły być to właśnie dopalacze - mówi dr Jacek Rzepecki. - Podobnych przypadków mamy w ciągu miesiąca przynajmniej kilka. To wskazuje, że problem osłabł, ale nie zniknął.

Zamówienie dopalaczy przez internet zajmuje zaledwie kilka minut.
Pomoc zatrutym dopalaczami pacjentom jest niezwykle trudna. Są one najczęściej mieszaniną wielu substancji, które w różny sposób oddziałują na organizm. Znalezienie antidotum bywa niemożliwe. Chorym aplikuje się więc środki uspokajające. Te jednak nie zawsze przynoszą pożądany efekt.
- Często pacjenci są na nie po prostu uodpornieni - mówi dr Rzepecki. Po zamknięciu sklepów, sprzedawcy wcale nie zamierzali rezygnować z krociowych zysków, które przynosił interes. Wielu przeniosło więc działalność do internetu.
By obejść polskie prawo, firmy rejestrowano w krajach, które zezwalają na obrót dopalaczami np. w Czechach lub Wielkiej Brytanii. Internetowe sklepy działają więc oficjalnie poza krajem, ich oferta przeznaczona jest jednak dla polskich klientów. By dopełnić formalności, sprzedawcy przed kupnem towaru zaznaczają, że nie jest on przeznaczony do celów spożywczych, a jedynie kolekcjonerskich.
Czyli - jest tak, jak było, tyle że nie na półce w sklepie, ale w sieci. - Dla mnie to nawet wygodniejsze - mówi 17-latek z Bałut. - Klikam, zamawiam, płacę i nie muszę się nawet ruszać z domu, bo mi do drzwi przyniosą.

Więcej w dzisiejszym (piątkowym) wydaniu Expressu Ilustrowanego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany